czwartek, 14 listopada 2013

Złota recepta?



Zdaje sobie sprawę, że treści na temat odwlekania i realizacji celów  powstało wiele. Na tyle dużo, że można w nich przebierać i dopasowywać do własnych potrzeb. Czy rady zawarte w tych tekstach są pomocne? Niektóre na pewno. Jednak ja chciałam przedstawić swój punkt widzenia na tą sprawę i odnieść się do rzeczy, które sama sprawdziłam i mi pomogły. Nie wiem czy pomogą Tobie, ale do stracenia nie masz nic oprócz czasu spędzanego na tym, co nie trzeba :)


Prokrastynacja, czyli fachowa nazwa odwlekania (a raczej walka z nią) stała się ostatnio strasznie modnym  tematem, szczególnie w blogowym światku rozwoju osobistego. Każdy ma „10 sposobów na…” i inne złote rady. I nie ma w tym nic złego gdyby nie to, że są one często powielane, wyczytane gdzieś raz, uznane za niepodważalną prawdę i rozpowszechniane. W wielu przypadkach bez sprawdzenia, choćby na sobie,  czy to naprawdę działa. Ot temat jest na czasie to trzeba go poruszyć. Ja postanowiłam zająć się tym wątkiem po tym jak zostało to zaproponowane na pewnym forum na którym się udzielam. Oczywiście dziewczyny,  serdecznie pozdrawiam :)  Wiem, że pewnie spodziewają się dobrego sposobu na to jak przestać odwlekać jednak rad jako takich będzie tu niewiele. 


Teraz tak myślę, że zamiast tego wpisu mogłabym dodać duży napis „ Jak chcesz przestać odwlekać to po prostu weź się do roboty”. Ale nie ma tak łatwo :) Zacznijmy od końca. Ostatnio w szale wzmożonej produktywności, stawiania samorealizacji na piedestale i świata, który wymaga od nas coraz więcej aktywności żeby coś znaczyć, zaniżanie swojego potencjału stało się niedopuszczalne. Bo jak można leżeć cały dzień, jeść chipsy i oglądać kolejne odcinki Lekarzy, czy Na Wspólnej jak świat czeka? A no można i nie popadajmy w paranoje. Każdy zdrowy człowiek raz na jakiś czas ma dzień kiedy nie chcę mu się nawet iść do kuchni żeby zrobić sobie herbatę. I to jest normalne. Problem zaczyna się wtedy, gdy tych dni masz więcej niż tych, kiedy faktycznie działasz. Dziś na jednej ze stron znalazłam stwierdzenie, że prokrastynacja jest uważana przez psychologów za zaburzenie psychiczne. Nie wiem jak wy, ale ja wcale nie uważam się za zaburzoną, bo nie chcę mi się pisać pracy magisterskiej. I może warto tu powiedzieć: NIE JESTEŚCIE ZABURZENI. Tylko macie lenia. A z leniem da się wygrać. Uff…


No dobrze, co więc zrobić żeby zwalczyć to ciągłe odwlekanie. Mi sprawdziły się trzy rzeczy, więc tylko tyloma się z wami podzielę.

  • zapisuj co masz zrobić i wykreślaj to co już załatwione – naprawdę bardzo pomaga kiedy rozpiszemy sobie na kartce wieczorem, że następnego dnia chcemy: iść na pocztę, skończyć rozdział pracy, przeczytać notatki, nauczyć się na kółko z chemii i tak dalej. Jak coś zrobisz – wykreśl. Jak zobaczysz ile dziś zrobiłeś i jak mało Ci zostało poczujesz większą motywację żeby to dokończyć.  Co warto zapamiętać: na początek nie bierzemy sobie za dużo na głowę, bo na starcie zawsze lepiej odnieść drobny sukces niż ponieść porażkę :) Kolejna rzecz to nagradzać się przez pierwszy miesiąc. Jak uda Ci się wykreślić wszystkie zadania z listy to nie wykupuj od razu wycieczki do Maroka. Obejrzyj odcinek ulubionego serialu na który nigdy nie masz czasu, idź na pizze ze znajomymi, kup sobie jakiś drobiazg. Pamiętaj wykreślone muszą być WSZYSTKIE zadania.

  •  zaczynaj dzień od najtrudniejszej, najbardziej znienawidzonej rzeczy – oczywiście pod warunkiem, że masz taką możliwość. Masz zrobić zadanie? Zrób go zaraz po szkole. Masz poprasować? Włącz żelazko zanim przejdziesz do wykonywania reszty spraw. Jak ta najgorsza rzecz zniknie nam już z oczu, to łatwiej będzie się zabrać za te, łatwiejsze i bardziej przyjemne

  •  po prostu weź się do roboty – niestety, nie ma złotej recepty. Nie powiem Ci, że jak przeczekasz to samo się zrobi, że jutro bardziej Ci się zachce, że wystarczy zrobić to i to i staniesz się mistrzem produktywności. Nigdy się nim nie staniesz jak po prostu nie ruszysz się z fotela i nie zaczniesz działać. I jeszcze jedno, to Tobie ma zależeć byś zrobił wszystko co powinieneś. Nikt za Ciebie nie będzie się nigdzie tłumaczył, że niestety nie miałeś na to ochoty. Uwierz, że wykładowcę, pracodawcę to nie obchodzi. To Twoje obowiązki i Ty masz je wykonać. Nie szukaj cudownej rady, bo jej nie ma. Choćbyś zastosował 50 technik, a dalej będziesz się ociągać to możesz mi wierzyć, daleko nie zajdziesz.



Jako motywację na koniec mogę Ci  coś podpowiedzieć. Popatrz na życie ludzi sukcesu. Myślisz, że oni marnowali czas na obijanie się po kątach i tłumaczenie sobie, że im się nie chce? Ja myślę, że nie. I dlatego właśnie zaszli tam gdzie są obecnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz