niedziela, 24 listopada 2013

Interesy, interesy...




Zapowiadają śnieg. Niedobrze, bo nie znoszę śniegu. Całym sercem nie cierpię zimna, pluchy, mocnego wiatru, który chcę urwać głowę i tego, że jest ślisko, szczególnie jak spieszę się na autobus. Zima to dla mnie zdecydowanie najgorsza pora roku. Żeby więc nie myśleć o przygnębiającej atmosferze na zewnątrz snuję piękne i ambitne plany na przyszłość. I od razu mi lepiej.



Zawsze podziwiałam osoby, które mają głowę do biznesu. Nie po prostu tych co go założyli. W dzisiejszych czasach założyć jakąkolwiek działalność to żadna sztuka. Przykładowo na moim osiedlu było już kilka kiosków. Za każdym razem otwierał je nowy właściciel. Co z tego skoro tylko jeden z nich utrzymał się dobrych parę lat? A to tylko kiosk, żadnych wymyślnych strategii, po prostu sprzedaż podstawowych artykułów. Jasne, ktoś podjął ryzyko spróbował, ale trudno tu o podziw. Nie trzeba być ekspertem żeby wiedzieć, że jak ma się do zaoferowania 5 artykułów na krzyż w dodatku identycznych jak u konkurencji, albo słabszych, a ceny wcale niższe nie są to interes nie wyjdzie. Albo jak otwiera się go w południe, kiedy u konkurencji sprzedawca już o 6 siedzi za ladą. Niektórzy po prostu nie mają wyobraźni.


Szczerze gratuluje więc ludziom, których działalność jest przemyślana od A do Z. Ludziom, którzy potrafią zrobić coś z niczego. W dzisiejszych czasach można zarobić na wszystkim. Dosłownie, dziś sprzedasz wszystko jak masz na to dobry pomysł. Czy myśleliście kiedyś o tym ile zarabia człowiek mający firmę musztard i ketchupów? Uwierzcie, ze bardzo wiele. A ktoś kto rzeźbi w drewnie i sprzedaje swe małe dzieła? On także nie może narzekać na swoją sytuację materialną. Nie mówiąc już na przykład o firmie sprzedającej dobre zegarki, czy rowery z bajerami. To wszystko to naprawdę dobry interes. Sekret nie tyle tkwi w produkcie, co w umiejętnościach i zmyśle producenta. A dobry producent wie gdzie i w jaki sposób uderzyć, by zrobić dobrą reklamę, a potem sprzedać z wielkim zyskiem.


Własny biznes oprócz niewątpliwych dochodów i kontaktów z ludźmi z branży ma jeszcze jedną wspaniałą zaletę. Daje niezależność. Masz pomysł to realizujesz go tak jak Tobie się to podoba, a nie czekasz na poparcie szefa. Sam pracujesz na swoje efekty, sam decydujesz co należy poprawić, a co działa jak należy. Nie masz wyznaczonych godzin pracy, nie masz określonej pensji. Dostajesz tyle, na ile sobie zapracujesz. Jak chcesz wolne to załatwiasz wszystkie ważne sprawy możliwie wcześniej i wyjeżdżasz. Jak jesteś chory i podniesienie lewej powieki graniczy z cudem, a chusteczki zużywasz kilogramami to nie musisz ślęczeć i pracować, tylko bierzesz sobie dzień wolnego i do łóżka. Oczywiście własny biznes ma również wady, trzeba użerać się z ZUSem, trzeba zrobić dobry plan na przynajmniej kilka najbliższych miesięcy i konsekwentnie go realizować. Nie można sobie pozwolić na lenistwo, bo pewnego miesiąca może się okazać, że nie ma za co rachunków opłacić. Niestety, żeby zbierać kwiatki to trzeba je posadzić w dobrym miejscu i ciągle je pielęgnować. Jeśli tego nie zrobisz, będziesz co najwyżej podziwiał chwasty, w postaci długów i zaległości.


Teraz mam dla Ciebie dobrą wiadomość. Jak lubisz sobie pospać do 11, nie masz zapału do pracy i ciężko Ci się zabrać do podstawowych obowiązków w ogóle nie musisz sobie zawracać głowy żadnymi ZUSami, czy  robieniem długoterminowych planów. Nie musisz martwić się też brakiem zleceń i długami! Dlaczego? Bo nawet nie waż się brać za żaden interes. I tak Ci nie wyjdzie. Biznes i rozwijanie własnej marki nie jest dla leniów. A już na pewno nie jest dla osób ze słomianym zapałem, bojących się najmniejszego wysiłku i przeszkód. Jeśli zauważasz w sobie którąś z powyższych cech nie zaczynaj, bo tylko na tym stracisz.

 

Jeśli zaś masz dobry plan, to co chcesz robić pokrywa się z tym co lubisz, jesteś przygotowany na stres, zmęczenie i ciągłą walkę o dobrą reputacje firmy i każdy grosz to ściskam Ci dłoń i gratuluję. Rób to dobrze, włóż w to serce, radź się bardziej doświadczonych ludzi i odnieś sukces. Pamiętaj, że on nigdy nie przychodzi po miesiącu. Często trzeba na niego pracować przez długie lata. Ale dla niezależności i własnej satysfakcji na pewno warto.



Marzę o tym by kiedyś wykreować własną markę. Stworzyć coś co da mi szczęście i poczucie spokojnej przyszłości. Firmę w której każdego dnia będę się realizować. Wiem, ze droga nigdy nie będzie usłana różami, ale wierze, że tam gdzie cel będzie całe pole kwiatów :) Wtedy wyślę rodziców na zasłużone wakacje. I postawie swój wymarzony dom. I pojadę poleżeć z drinkiem pod palmą. Kiedyś tak będzie.



Zauważyłam, że sporo osób wchodziło w zakładki Krok po kroku i kontakt, które do tej pory trochę świeciły pustkami.  Postanowiłam więc bardziej je dopracować. Mam nadzieję, że teraz milej się je odwiedza. Za radą jednej z koleżanek po fachu postanowiłam również dodawać tematyczne zdjęcie do każdego wpisu. Sądzę, że teraz są one nieco milsze dla oka. Jeśli ktoś ma jeszcze jakieś wskazówki to oczywiście zapraszam do podzielenia się nimi w komentarzu lub mailu.

2 komentarze:

  1. Wydaje mi się, że leżenie z drinkiem na plaży jest fajne... przez tydzień. Później to totalna nuda. Myślę, że w biznesie wcale nie chodzi o zbijanie kokosów, zarabianie milionów, czy otwieranie oddziałów na całym świecie. Chodzi o samorealizację, o robienie tego, co się lubi i o niezależność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, nigdzie nie napisałam, że chciałabym tak leżeć pół życia :) ale chciałabym sobie kiedyś na to pozwolić. Po za tym nie napisałam, że najważniejsze są zyski. Owszem, są ważne, ale obok kilkunastu innych rzeczy. Wspomniałam w poście, że pragnęłabym pracy, która da mi niezależność i poczucie szczęścia. Pracę w której każdego dnia będę mogła się realizować. A ten nieszczęsny drink może być jakąś formą nagrody za ciężką pracę :)

      Usuń