Spodziewałam się wielkich nerwów, nieprzespanej nocy i
drżącego głosu. Mijały godziny, a stres nie nadchodził. Nawet wtedy, gdy stałam
już pod salą i wiedziałam, że za chwilę nastąpi moja kolej czułam dziwny
spokój. Weszłam. Padło pierwsze pytanie. Bez większego zastanowienia zaczęłam
mówić. Potem padły kolejne. Zwykle jak nie wiem co powiedzieć to się śmieje.
Przy ostatnim pytaniu śmiałam się dużo…Opuszczenie sali i czekanie. Wychodzący
ludzie mieli różne miny. Był płacz, zadowolenie, zdenerwowanie, smutek.
Podsumowaniem całej afery były wyniki. I tak oto z trzema piątkami na dyplomie
stałam się panią magister. Ale czy dla trzech literek przed nazwiskiem warto
było poświęcić 5 lat?
Mam wrażenie, że zwolenników studiów z czasem jest coraz
mniej. To co kiedyś było atutem, wyróżnieniem, dowodem inteligencji i tego, że
kogoś „stać”, teraz jest często niechlubnym zajęciem zabierającym najlepszy
czas biednym studentom. Pięć lat temu, kiedy zaczynałam swoją uczelnianą
przygodę rzeczywistość była trochę inna. Gdy kończyłam liceum i przyszedł czas
zastanawiania się co dalej studia były czymś cennym, uważanym za drogę do tego,
by coś w życiu osiągnąć. Poza tym ja zawsze, od kiedy tylko pamiętam chciałam
być studentką. Jednak z perspektywy,
teraz już absolwentki studiów wyższych, nie jestem pewna, czy ta gra była warta
świeczki…
Mój pogląd na wyższe wykształcenie przez ostatnie dwa lata
bardzo się zmienił. Kiedyś wydawało mi się, że aby zdobyć dobrą, satysfakcjonującą
i nie oszukujmy się, nieźle płatną pracę trzeba mieć tytuł. Dziś jestem pewna,
że do wykonywania 90% zawodów nie jest on w ogóle potrzebny. Paradoksalnie
niestety żyjemy w czasach, gdzie na studia może iść każdy. Tak naprawdę musisz
spełnić jeden z dwóch warunków, albo dobrze zdasz maturę, albo masz kasę na
opłacenie prywatnej uczelni. Nie musisz być wybitnie inteligentna, nie musisz
mieć talentów, umiejętności, nie musisz olśniewać swoją błyskotliwością.
Niestety. Obecnie rynek pracy jest przesycony studentami po różnych kierunkach.
Na nikim nie robią wrażenia prawnicy, chemicy, nie mówiąc już o pedagogach.
Dzisiaj z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że tytuł
nie daje nic. Pracodawca nie będzie czekał na Ciebie z otwartymi rękoma tylko
dlatego, że pomachasz mu papierkiem przed oczami. Przez pięć lat napisałam masę
egzaminów, przeczytałam sterty notatek i kserówek. Jakie umiejętności
wyniosłam? Praktycznie żadne. Poziom mojej wiedzy również nie poszybował w
szalony sposób do góry. Czy takie odczucie powinnam mieć kończąc studia?
Każdy chyba ma świadomość tego, że w dzisiejszych czasach
najbardziej liczą się umiejętności i doświadczenie. W zdecydowanej większości
przypadków studia Cię uczą. Rycia na pamięć. Nie dają Ci umiejętności, nie
doskonalą Twoich predyspozycji, nie pozwalają na to żebyś przećwiczyła pewne
rzeczy, poprawiła warsztat. W rezultacie idziesz do pracy (o ile ją dostaniesz)
z głową pełną regułek, ale tak naprawdę z zerowym fachem w rękach. Wszystkiego
musisz się uczyć od początku. Jasne, coś o tym słyszałaś na pierwszym roku, ale
co z tym zrobić? To już gorsza sprawa.
Uczenie ludzi to czas. Mnóstwo czasu. I pieniądze, jeśli
trzeba będzie jakoś zrekompensować straty wynikające z braku Twojej niewiedzy.
Żaden człowiek posiadający firmę nie ma ochoty tracić czasu, a kasy tym
bardziej. Dlatego trudno się dziwić, że gdy dumnie zaprezentujesz mu dyplom to
najpierw zapyta, czy umiesz robić to, za co chcesz się brać.
Jestem zwolenniczką podejścia, że sukces można odnieść w
każdej dziedzinie. A najlepszą drogą do jego osiągnięcia jest ciężka praca.
Próby, testowanie nowych rzeczy, praca pomimo braku chęci i motywacji,
ćwiczenie nowych umiejętności i ulepszanie starych. Do tego wszystkiego
oczywiście nie może zabraknąć wiedzy. Ale w dobie internetu i świetnego dostępu
do książek, czy e-booków możemy to robić na własną rękę. To prawda, wykładowcy
mogą przekazać Ci ogrom wiadomości. Ale tak naprawdę w wielu przypadkach nie są
to rzeczy, których sama nie mogłabyś znaleźć. Po za tym ze względu na
ograniczenie czasowe i program, którego muszą się trzymać wiedza często jest bardzo okrojona. I w zależności od
kierunku na który uczęszczasz mniej lub więcej rzeczy należy doszkalać i
ćwiczyć samodzielnie. Nie wyobrażam sobie na przykład studenta architektury,
który polegałby tylko na uczelni, a w domu nie robił żadnych projektów.
Doskonale opisała to Alina w tym artykule.
Sama jest przykładem osoby, która w czasie studiów na własną rękę próbowała
zdobyć jak największe doświadczenie.
Studia nie sprawią, że staniesz się mądrym człowiekiem.
Jeśli ktoś rozpoczynając edukacje nie grzeszył zbytnio inteligencją, to nie
skończy jej jako człowiek wybitny. Ponadto na studiach nie otrzymasz wiedzy na
temat tego jak być dobrym pracownikiem, jak się rozwijać, jak samodzielnie
pogłębiać swoje kompetencje, jakie są Twoje dobre strony, co jest obecnie ważne
na branżowym rynku pracy i jak poradzić sobie z najczęstszymi problemami
pojawiającymi się w danym zawodzie. Czyli tak naprawdę nie uczą Cie niczego, z
czego na sto procent będziesz musiała skorzystać.
Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że rozpoczynanie
studiów ma sens tylko jeśli są one KONIECZNE do wykonywania konkretnego zawodu
(prawnik, lekarz, nauczyciel itp.). Takich profesji nie jest jednak dużo. Znam
sporo ludzi, którzy pracują w określonych branżach lub rozwijają własne
interesy polegając jedynie na samodzielnie zdobytej wiedzy (mowa również o
kursach i szkoleniach). Co ważne, nie uważam, że studiowanie nie ma zalet. W
tym okresie możesz poznać mnóstwo ciekawych ludzi, mieć możliwość udziału w
interesujących projektach, rozwinąć swoje kompetencje interpersonalne. Sama
jestem zadowolona z faktu, że poznałam studenckie życie. Ale gdybym cofnęła się
te 5 lat wstecz i posiadała tę wiedzę na temat rynku pracy co teraz to z dużym
prawdopodobieństwem bym ich nie podjęła. Po prostu przeznaczyłabym ten czas na
coś, co faktycznie pozwoli mi się rozwijać i działać w konkretny sposób. Poza
tym wiem, że mogłam dużo lepiej wykorzystać ten okres. Bycie studentką to fajna
sprawa, ale tylko wtedy, gdy masz świadomość tego, że nie sprawią one, że Twoje
życie nagle stanie się kolorowe i pełne niebanalnych ofert pracy. Bo takie, bez
własnego nakładu działań z pewnością nie będzie.
Mysle tak samo jak ty gdybym cofnela sie wstecz nie poszlabym na studia bo nic procz dyplomu mi nie daly
OdpowiedzUsuńa jeśli można zapytać, jaki kierunek skończyłaś?
UsuńPrzyznam szczerze, że ten post zmusił mnie do refleksji. W maju będę pisać maturę i prawdę mówiąc nie mam zielonego pojęcia, co chcę dalej robić ze swoim życiem, a nie chcę być jedną z tych osób, które idą na byle jakie studia po to, żeby tylko studiować. Teoretycznie mam jeszcze sporo czasu na podjęcie decyzji, ale praktycznie już w tym momencie jestem przerażona, bo nie wyobrażam sobie, że już niedługo będę musiała podjąć taką ważną decyzję.
OdpowiedzUsuńDecyzja oczywiście należy do Ciebie, wszystko zależy od kierunku, tak jak napisałam niektóre studia są konieczne do podjęcia zawodu. Ale jest ich niewiele :)
Usuń